Wyjaśnienia na końcu.
Gra spojrzeń Gdybym była tobą wcale nie chciałabym siebie poznać. Wydaję się sobie najbardziej nudną, przeciętną i przewidywalną osobą pod słońcem. Czemu więc zerkasz na mnie ukradkiem? Myślisz, ż tego nie widzę? Bądźmy rozsądni! Nie jestem głupia, od pół godziny gapisz się na mnie jak sroka w gnat. Działam na ciebie jak magnes, wodzisz za mną oczami jak gdybym trzymała je na sznurku. Intryguje mnie to, ale nic nie daję po sobie poznać. Wracam do rozmowy o błahostkach ze znajomymi, z którymi tutaj przyszłam. Anatolij zaczyna się niecierpliwić. Czemu jestem taka rozkojarzona? Nie powiem mu, to słodka tajemnica między tobą a mną, prawda? Podnoszę szklankę wody do ust, nadal nie spuszczasz ze mnie wzroku. Obok Zoja opowiada dowcip i wszyscy wybuchają głośnym śmiechem. Dla niepoznaki uśmiecham się szeroko. Ciekawi mnie, czemu jesteś tu sam. Młody, przystojny… Bez trudu znalazłbyś sobie towarzystwo na sobotni wieczór. A ty siedzisz odosobniony na barowym krześle i tylko lustrujesz mnie spojrzeniem. A może jesteś psychopatą? Grzebiesz w moich śmieciach i od miesięcy planujesz morderstwo. O czym ja w ogóle myślę? To niedorzeczne. Pewnie wpadłeś w zamyślenie i przypadkowo twoje spojrzenie spadło na mnie, tak jak kurz spada na stare książki w bibliotece. Szalenie lubię biblioteki, wiesz? Pewnie nie wiesz, bo niby skąd? Nigdy nie rozmawialiśmy, w ogóle cię nie znam. A mimo to zawładnąłeś zupełnie moimi myślami, nie potrafię skupić się na niczym innym. Przez następną godzinę zerkam na ciebie ukradkiem upewniając się, że ciągle jesteś na swoim miejscu. A ty mnie nie zawodzisz, tkwisz niewzruszony jak grecka rzeźba mitycznego boga. Gdybyś nie mrugał naprawdę wyglądałbyś jak z marmuru. W końcu musimy się pożegnać, zbieram się do wyjścia. Szczelnie owijam się szalem gawędząc z Iriną. Żegnam się z tobą słabym uśmiechem. Może się jeszcze kiedyś zobaczymy? Ulice są puste, z rzadka przejeżdża tramwaj. Z pewnością zmierza do zajezdni, jest późno. Znajomi odprowadzają mnie pod kamienicę. Kiedy znikają za zakrętem wchodzę w bramę. A! Przestraszyłeś mnie! Nie spodziewałam się ciebie tutaj. Jesteś nowym lokatorem? Znajomym sąsiada? A może moja teoria z psychopatą wcale nie była taka głupia? Podchodzisz do mnie i wszystko się wyjaśnia. Pozostaje tylko spakować szybko rzeczy zgrzytając zębami. Oszczędźmy mojej matce widoków, to stara, schorowana kobieta. Wpychasz mnie do furgonetki, a ja pluję sobie w twarz. Skąd miałam wiedzieć, że jesteś pieprzonym enkawudzistą?...
***
Tekst popełniony gdzieś na początku wakacji, po przeczytaniu rozdziału 'Archipelagu GUŁag', w którym opisane były okoliczności aresztowań niektórych ludzi przez NKWD. Niespodziewanie, znienacka, niepozornie. Strasznie to mną wstrząsnęło. Tak zresztą ja cała książka. Ogólnie rzecz biorąc miałam wtedy dość urodzajny okres i napisałam wiele miniaturek o aresztowaniach, przesłuchaniach, więzieniach i obozach. Ale to już inna historia...
|
A mi się to bardzo podoba! Piękne :) Rzadko się zdarza, że nic konkretnego nie udaje mi się powiedzieć po przeczytaniu czegoś tam, ale teraz właśnie tak się złożyło... Wiem, piszę pierdoły, ale tak już mam :P PiĘknie (jakby to powiedziała moja nauczycielka polskiego). Tak miło, romantycznie można nawet powiedzieć, a tu trach - NKWD :P I cały romantyzm poszedł się... Bardzo mi się podoba i może kiedyś wyrażę się o tym bardziej składnie - ale na pewno nie dzisiaj.
|