Halo, jest tu kto?
Bo albo mi się zdaje albo nikt już tu nic od wieków nie napisał.

ja jestem... czasami odwiedzam i patrzę, czy jest coś nowego, ale przyznam się, że dawno nic nie pisałam... i chyba nikt już tego nie odwiedza... a szkoda

Ja jestem!

Tak samo skromna jak zwykle.

Ty, ja i chyba nikt więcej, a szkoda...

Czasy ciężkie, trzeba być samowystarczalnym!

Ale na razie jesteśmy :) Tak mi się przynajmniej wydaję. Może kiedyś ktoś się dołączy :)

Będziemy robić pociąg!

Pociąg do czego :P

Do pieniędzy może być pociąg.
Albo do Włoszczowej.
Gdziekolwiek.

Do USA na premierę filmu :P

Albo codziennie do szkoły... a bo jeżdżę takim jednym...

Jakiego filmuuu?

Ja do szkoły kulturalnie, z buta. Ale ostatnio się ze mnie burżuj robi i dupę tramwajem podwożę. Półgodzinny spacer co rano w listopadzie nie jest tak kuszący jak we wrześniu.

Twilight :P

Ja mam codziennie pół godzinny spacer... chyba, że mnie tata na pkp podwiezie :D

Boję się tego filmu. Tzn. tego, że będzie kiepski. Fajna książka, szkoda by ją spieprzyć.

Tylko wiesz... film będzie niskobudżetowy, więc nie możemy też od niego wymagać za wiele. Ale może właśnie dlatego nie będą go robili na hollywoodzki hit :P Czytałam scenariusz - podoba mi się. Widziałam sceny w necie - podobają mi się. Teraz tylko, żeby to wszystko jakoś ładnie zgrali. Ja i tak pokocham ten film, nie wiem tylko jak bardzo.

Ja podchodzę do tego z dystansem. Wolę przeżyć miłe zaskoczenie niż się rozczarować. Takie moje ekranizacyjne doświadczenie i tego się będę trzymać :D

Ja się po filmie nie spodziewam wielkiego superhitu z racji, że jest niskobudżetowy. Efekty specjalne też dla mnie dużej roli nie grają. Chodzi mi głównie o to jak film będzie odbiegał od książki, czyli czy treści za bardzo nie zepsują. Wiem, że będzie się różnił i to dość sporo, ale jeżeli wszystko ładne będzie ze sobą współgrać, bo może nawet coś ciekawego wyjść.

Właśnie to odbieganie mnie najbardziej drażni.
Skoro to ekranizacja, to scenariusz ma być oparty na książce, a nie tylko opowiadać o losach tych samych bohaterów.

To ma być adaptacja akurat. I to jest ta sama historia z tymi samymi bohaterami, tylko niektóre sceny są w trochę innej scenerii. Musisz zauważyć, że gdyby robili wszystko tak jak w książce, film mógłby trwać nawet kilka godzin.

Wystarczy, że pominą mało istotne sceny i skupią się na tych, które mają istotne znaczenie dla fabuły.
Wtedy zachowają zgodność z tekstem, a film nie zmieni się w tasiemca.

Tylko, że w niektórych książkach, większość scen ma znaczenie dla fabuły.

Ale nie wszystkie. Są opisówki mające spowolnić tempo akcji, wprowadzić trochę inny nastrój etc.
I te scenarzysta może sobie darować.

Tylko, że jeżeli film to będzie jeden ciągły bieg akcji, bez żadnych spowolnieć, to historia straci swoje piękno! Spowolnienia też są potrzebne!!!

Wolę zrezygnować ze spowolnień niż zmienić fabułę o 360 stopni.

Nie zawsze zmienia się tak znacząco fabułę. Po prostu łączy dwie sceny w jedną lub robi inne przejścia pomiędzy szczególnymi scenami.

To mi nie przeszkadza akurat.

Wydaje mi się, że taki będzie "Zmierzch"... tak mi się przynajmniej wydaje po fragmentach, które widziałam

Mi się kiedyś wydawało, że 'Pamiętnik księżniczki' to świetna książka ;p

Zresztą... Zobaczę, ocenię.

Dokładnie... a zobaczę prawdopodobnie już nie długo... 6 grudzień :/

No to niedługo, nie krzywić się proszę ;p

No co :P premiera jest w styczniu, a mnie już w grudniu kino przyjmuje :P jak jakiegoś vipa <lol>

No widzisz ;p

No cóż :P Ma się te kontakty :P

A ja siódmego grudnia idę, i co?
;p;p;p

To i tak później :P

5 i 6 są w Multikinie pierwsze pokazy przedpremierowe, ale nie miałam wtedy czasu.
Więc idę w niedzielę

Czyli o jeden cały dzień później niż ja :P A na którą godzinę?

Na 17 zero zero.

ja na 14:15 :P czyli jeden dzień, 2 godziny i 45 minut szybciej niż TY :P

I jak? Ja zaraz idę ujarzmiać swoje włosy. Niby w kinie ciemno, ale nie przepadam za pseudo afro na głowie. MOJE głowie zwłaszcza.

Piękny film, w niektórych momentach wręcz nie mogłam ze śmiechu... zwłaszcza przy gazie pieprzowym :P
Odbiega od książki, jednak mi to wcale nie przeszkadzało. Moment wysysania jadu z Belli akurat był lepszy niż w książce.

Mi też się podobał.
Mimo jęków 'Oh, Robert...' nad uchem ;p;p;p

U mnie na szczęście nie było czegoś takiego. A dziewczyny, które gadały zostały obrzucone popcornem przez moją koleżankę.

To moja koleżanka wzdychała ;p

Musiało Ci się fajnie siedzieć obok niej :P

Ona jest fajna :P
I miała żelki.